Wizyta w Parku Oruńskim w Gdańsku
Park Oruński jest jednym z większym parków Gdańska, położonym w jego południowej części. Zauważalnie mniej uczęszczany od bardziej znanego Parku Oliwskiego – podejrzewam, że w dużej mierze ze względu na jego gorsze skomunikowanie z resztą miasta – jest jednocześnie bardziej interesujący od niego pod kątem różnorodności wrażeń. Przejście od kolorowych rzędów kwiatów we wschodniej, ogrodowej części parku, do obfitej pokrywy leśnej na zachodzie i na południu, pozwalają na bardzo łatwe, bardzo przyjemne oderwanie się od miejskiego zgiełku: najpierw przez leniwy spacer w części wejściowej, potem przez nastrojową przechadzkę w części leśnej. Wszystko to przy akompaniamencie szumu wody, zapewnianego przez płynący tam Potok Oruński i przez dwa akweny ulokowane na terenie parku.
W tym artykule znajduje się krótki reportaż z mojej wizyty w Parku Oruńskim, z opisem samej miejscówki, wyliczeniem punktów szczególnie wartych zobaczenia, i pewną dozą ogólnych komentarzy.
Ogólnie o parku
Park Oruński położony jest na samym południu Gdańska, blisko stacji kolejowej „Gdańsk Orunia”. Jak na park jest on bardzo stary – wedle opisu jego historii na Wikipedii pamięta jeszcze XVII wiek – co jest zresztą zauważalne po kilku zabytkach znajdujących się w jego obrębie. Jego charakter, w sensie ogólnej intencji stojącej za kształtem parku, mocno się zmieniał na przestrzeni wieków: od parku przydwornego u zarania jego dziejów, do ogrodu w stylu renesansowym, do – w XVIII wieku – ogrodu botanicznego, do – finalnie – wielofunkcyjnego parku miejskiego.
Te historyczne przemiany są, o dziwo, zauważalne gołym okiem, chociażby po samej różnorodności widoków oferowanych przez park.
W części wschodniej – używając mojej własnej terminologii, oficjalnego podziału tutaj nie ma – znajduje się duży, uporządkowany ogród, do którego od południa przylega mały kompleks budynków. Znajduje się tutaj też jeden z dwóch akwenów, Staw Dolny, mała fontanna, oraz taki jeden interesujący pomnik.
W części zachodniej, tej bardziej zarośniętej, jest drugi, większy akwen – Staw Górny (autentycznie położony zauważalnie wyżej od Stawu Dolnego… z jakiegoś powodu zaskoczyło mnie to) – oraz mały amfiteatr. Jest tam też dużo przestrzeni leśnej, przeplatanej ścieżkami; nie eksplorowałem tego lasu głębiej, ale sprawia przyjemne wrażenie.
W części południowej znajduje się mały lasek rozłożony na kilku wzgórzach, z dużą i ładną patelnią wyposażoną w kilka ławek. Znajduje się tam również najbardziej interesujący – nawet jeżeli wizualnie nieszczególnie, niestety, imponujący – obiekt historyczny w parku, czyli pochodząca z dawnych czasów lodownia.
Część wschodnia, czyli ogród
Główne wejście do parku znajduje się przy skrzyżowaniu ulic Raduńskiej i Nowiny – najbliższym przystankiem autobusowym jest przystanek „Gościnna”, który od Parku Oruńskiego dzieli krótki spacer.
Po przekroczeniu bram parku – albo raczej „bram”, w cudzysłowie, bo samo główne wejście nie wyróżnia się w żaden sposób z otoczenia, poza tablicą z nazwą parku – mamy z lewej strony mały kompleks budynków, zaś zaraz po prawej stronie znajduje się Staw Dolny, czyli ten mniejszy z dwóch parkowych akwenów.
Zaczynając od budowli: niewątpliwie fizycznie największym – aczkolwiek też najmniej interesującym – zabytkiem parku jest Dwór Oruński, czyli konstrukcja wybudowana w XIX wieku na miejsce zniszczonego w trakcie wojen napoleońskich starszego dworu. Sam dworek nie jest brzydki, ale jakoś szczególnie ładny też nie, zaś jego historia jest nieco zbyt krótka i zbyt nudna, aby była zdolna dodawać mu uroku; w dzisiejszych czasach funkcjonuje tu Przedszkole nr 9.
Nieco ciekawsze są dwa poboczne budynki, w których to budynkach znalazły swoje miejsca dwie różne instytucje: w zachodnim budynku tą instytucją jest dom kultury nazywający się Sceną Muzyczną Gdańskiego Archipelagu Kultury, zaś we wschodnim znalazło swoją siedzibę Narodowe Centrum Kultury Tatarów – stowarzyszenie zajmujące się działaniem na rzecz mniejszości tatarskiej.
Pomiędzy kompleksem dworskim i stawem rozciąga się szeroka przestrzeń, gęsto przepleciona ścieżkami i dobrze uławkowiona; miejsc do siedzenia tutaj nie brakuje. To właśnie jest ta część parku, którą nazywam „ogrodową”.
W obszarach zielonych pomiędzy ścieżkami można znaleźć gęsto rozłożone kwietniki, bardzo ładne i autentycznie bardzo różnorodne; jest tam też kilka rzeźb porozstawianych na kamiennych piedestałach, które są przyjemne dla oka. (To powiedziawszy, bez posiłkowania się stroną internetową Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni nijak nie byłbym w stanie powiedzieć, że te dwie przedstawiające ptaka i syrenę przedstawiają ptaka i syrenę – wyglądają bardziej na nietypowo ukształtowane głazy. Ta rzeźba widoczna na zdjęciu wyżej miała być, w zamyśle rzeźbiarza, właśnie syreną. Nie jestem pewny, czy za obecny ich wygląd odpowiada upływ czasu, czy też może Alfons Łosowski, autor rzeźb, lubił nadawać swoim kreacjom takie bardzo proste, bardzo abstrakcyjne kształty.)
Cały układ ogrodu sprawia bardzo estetyczne wrażenie, a mnogość ścieżek przez niego przechodzących pozwala na pogapienie się na ten widok z każdej możliwej perspektywy. Tak jak było wspomniane, ławek jest w tym parku naprawdę pełno, zatem można bez kłopotu przycupnąć w ulubionym punkcie. W połączeniu z raczej małą liczbą odwiedzających – a byłem tutaj w środku czerwca! – jest to świetne miejsce do zrelaksowania się.
Przez cały park, a więc i przez tę wschodnią jego część, płynie Potok Oruński: niewielki strumyk, ciągnący się na zachód od parku przez niecałe osiem kilometrów, a znajdujący swoje ujście w Kanale Raduni, zaraz przy głównej bramie Parku Oruńskiego – to ten właśnie strumyk zasila oba obecne w parku akweny, Staw Dolny i Staw Górny.
W kilku różnych punktach parku Potok Oruński tworzy kaskady… aczkolwiek żadna nie jest szczególnie widowiskowa, są na to trochę za niskie.

Pomiędzy kompleksem dworskim i stawem, u zbiegu ścieżek w środku ogrodowej części parku, znajduje się mała fontanna, ulokowana na okrągłym, brukowanym placu. Jest bardzo prosta w zakresie wzornictwa – bardzo, ach, okrągła, idealnie symetryczna w każdym detalu – i otoczona ławkami.
Na północ od fontanny znajduje się Staw Dolny; przy nim znajdują się dwa takie pseudo-mola, pełniące rolę punktów widokowych.
Na środku stawu znajduje się malutka wysepka, która wydaje się być bardzo lubiana przez kaczki: było ich tam kilkanaście, na niej i przy niej, w momencie gdy odwiedzałem park. Wydają się być obojętne na ludzi: moja obecność na molo nie przeszkadzała im pływać tuż obok niego. (Gołębi też tam jest mnóstwo, jak widać na zdjęciu niżej, ale ten fakt tyczy się zasadniczo całego Gdańska.)
W parku nie ma żadnych automatów sprzedających pokarm dla ptaków, niestety.


Idąc na zachód od fontanny osiąga się dwie ładne rzeczy: pomnik, stojący tuż na granicy południowego lasu, oraz dużą altanę, położoną nieco na północ od pomnika.
Pomnikiem tym jest Pomnik Tatara Polskiego – jest on nowy, co prawda, odsłonięty piętnaście lat temu, ale odlany z brązu i zaprojektowany realistycznie, w starym stylu. Przedstawia on ułana 1 Szwadronu Tatarskiego, z dwudziestolecia międzywojennego, który to oddział był ostatnim oddziałem jazdy tatarskiej w wojsku polskim. To coś trzymane przez niego w prawej ręce nazywa się „buńczuk” – jest to historyczny mongolski i tatarski znak dowódczy.
Położona niedaleko pomnika altana jest całkiem pokaźnych rozmiarów; w środku jest dużo przestrzeni, bo ławki są, co prawda, dookoła konstrukcji, ale już nie wewnątrz niej. Podobnie jak fontanna, altana jest umieszczona na środku okrągłego, brukowanego placyku.
Szukając po sieci, w tej altanie wydają się od czasu do czasu odbywać koncerty organizowane przez ulokowaną w parku Scenę Muzyczną. To powiedziawszy, nie wydają się być one szczególnie częste: patrząc na harmonogram na stronie GAK, Scena Muzyczna organizuje najwyraźniej organizuje jakieś wydarzenie mniej więcej raz na kilka miesięcy.
Mijając altanę i idąc dalej na zachód, wchodzi się wreszcie do tej zalesionej części Parku Oruńskiego.
Część zachodnia, czyli amfiteatr i las
Wybrać się do zachodniej części parku można dwiema ścieżkami: północną i południową. Obie przebiegają wzdłuż Stawu Górnego, czyli tego większego z dwóch akwenów w parku, na środku którego znajduje się duża fontanna. Ścieżka południowa zaczyna się przy pomniku, a ścieżka północna blisko altany.
Ta północna idzie zasadniczo wzdłuż Potoku Oruńskiego, który płynie z jej prawej strony (założywszy, że kierujemy się na zachód, wgłąb parku).

Po drugiej stronie Stawu Górnego – patrząc od wejścia – znajduje się budynek noszący szumną nazwę Amfiteatru. Jest to taka mała muzyczna muszla, w której również czasami organizowane są koncerty; ilość ławek przed tym budynkiem sugeruje, że czasami publiczność dla nich jest całkiem liczna.
Dalej znajduje się długi (w sensie rozciągłości wschód-zachód) las, który także jest częścią parku, nawet jeżeli na to nie wygląda… a w każdym razie tak mówi plan parku na stronie Biura Rozwoju Gdańska. Prywatnie do niego nie wchodziłem, bo bardziej interesował mnie ten lasek w południowej części, ale wygląda zachęcająco.
Część południowa, czyli las na wzgórzach
Wracając w stronę wejścia do parku ścieżką idącą na południe od Stawu Górnego – czyli tą drugą, nie tą przy potoku – trafia się na mniejszą, deptaną ścieżkę prowadzącą pod górę, wgłąb lasku. Jest ona bardzo stroma i prowadzi bezpośrednio na taką dużą patelnię, wyposażoną w osiem ławek i – w czasie moich odwiedzin w parku – wcale nawet niezaśmieconą.
Od tej patelni można pójść na zachód inną ścieżką, która następnie rozdziela się na dwie – jedną w prawo, drugą w lewo.
Pierwsza ścieżka, ta w prawo, też względnie stroma (ale już nie absurdalnie stroma), prowadzi ponownie do głównej części parku, kończąc się około Amfiteatru.
Druga ścieżka, w lewo, prowadząca na południe – to jest ta bardziej interesująca dróżka – szybko wychodzi z lasu i zaczyna sprawiać wrażenie typowej polnej ścieżki. Nie brzmi to może szczególnie komplementująco, ale mam tutaj na myśli same pozytywne rzeczy: ścieżka jest ładna i autentycznie bardzo nastrojowa… i również wyposażona w jedno drewniane siedzisko, które ot tak sobie przy niej postawiono.

Idąc tą ścieżką, dociera się w końcu do Zbiornika wody Stara Orunia, pochodzącego jeszcze z XIX wieku. Przy nim, czy tam właściwie przed nim, znajduje się duża przestrzeń rekreacyjna, z kwiatami w środku, oraz lekko wysunięty punkt widokowy na miasto.


Wracając tymi samymi leśnymi ścieżkami można ponownie dotrzeć do brukowanej ścieżki idącej wzdłuż Stawu Górnego, prowadzącej do części ogrodowej parku.

Idąc dalej wzdłuż tej ścieżki i odbijając tylko trochę w las, szybko można natrafić na taki oto obiekt:
To właśnie jest ta lodownia, o której wspominałem na początku.
Jest ona najstarszą rzeczą w całym parku: datuje się do XVII wieku… i nie wydaje się być w żaden godny uwagi sposób zmieniona czy naruszona przez czas. „Lodownia” to było w dawnych czasach miejsce używane do przechowywania lodu, czyli dobrze odizolowane termicznie – w tym konkretnym przypadku przez zwały ziemi otaczające wykopaną dziurę. Jest bardzo głęboka, a otwór wejściowy jest zablokowany kratą.
Wewnątrz jest – niestety! – pełno śmieci różnego rodzaju, co lekko psuje odczucie obcowania z historią.
Przejście pomiędzy częścią zachodnią i wschodnią parku jest zrobione na taką krótką alejkę, otoczoną z obu stron szpalerami drzew.

Ścieżka ta wychodzi do części wschodniej zaraz obok Pomnika Tatara, wracając odwiedzającego park spowrotem do części ogrodowej.
Ogólne wrażenia
Prywatnie zauważalnie preferuję Park Oruński od Parku Oliwskiego. Jest on tylko ociupinę większy – trzynaście hektarów zamiast jedenastu – ale o ile bardziej różnorodny!
Park Oliwski jest prawie stricte ogrodowy, nawet jeżeli niektóre jego części wyglądają troszkę leśnie – Park Oruński natomiast przechodzi od obszarów bardzo ogrodowych do obszarów zupełnie leśnych, co czyni go znacznie bogatszym pod kątem wielorakości nastrojów jakie potrafi wytworzyć u odwiedzającego. Jeżeli do parku doliczymy na marginesie teren przy zbiorniku wody Stara Orunia – jest to troszkę oszukany sposób liczenia, ale cóż… – to dostajemy wtedy także wysokopołożone obszary polne, z widokami na miasto, co jeszcze bardziej wzmacnia wrażenie szerokiego zróżnicowania.
Patelnia w lesie na południu wydaje się być bardzo przyjemnym miejscem na spotkanie ze znajomymi… aczkolwiek nie ma na niej niestety wyznaczonego miejsca do rozpalenia ogniska czy czegoś podobnego, co odejmuje jej trochę potencjalnych zastosowań. Jest to oczywiście zrozumiałe – nadzorowanie bezpieczeństwa w miejscu z trochę jednak utrudnionym dostępem byłoby wyzwaniem dla miasta – ale mimo wszystko trochę rozczarowuje.
Pod kątem historycznym, zabytkowy budynek Dworu Oruńskiego nie imponuje, ale obecna w parku lodownia jest bardzo interesująca; ciekawie jest obcować z tego rodzaju praktyczną konstrukcją, która pozostała zasadniczo niezmieniona od czasu jej postawienia. Śmieci znajdujące się na dole psują wrażenie, co prawda, ale też trudno winić za nie miasto; bez odizolowania całego obiektu nie bardzo widzę w jaki sposób można by uchronić ją od idiotów zbyt leniwych, żeby poszukać śmietnika. (To powiedziawszy, liczba śmietników w parku jest, w przeciwieństwie do liczby ławek, trochę niska.)
Sam las i pola w południowej części parku potrafią być bardzo nastrojowe: w okresie letnim bardzo przyjemnie się je ogląda, a podejrzewam, że wiosną takie polne krajobrazy mogą być jeszcze ładniejsze.
Podsumowując, Park Oruński bardzo mi się spodobał. Dojazd do niego z Wrzeszcza nie jest szczególnie wygodny – trzeba przesiąść się z tramwaju na, niestety, autobus, i to autobus, który w obie strony był wręcz przepełniony – i zajmuje niecałe czterdzieści minut, ale zdecydowanie mam w planach odwiedzać go od czasu do czasu.













